Thiller anty internetowy
Jeśli ktoś nakręcił już film o krwawej dyktaturze Idi Amina, jakie szczyty władzy i korupcji pozostają mu do opisania? Kevin Macdonald, reżyser pamiętnego ?Ostatniego króla Szkocji", odpowiada: Waszyngton. <b
Recenzja "Thriller anty internetowy"
Jeśli ktoś nakręcił już film o krwawej dyktaturze Idi Amina, jakie szczyty władzy i korupcji pozostają mu do opisania? Kevin Macdonald, reżyser pamiętnego ?Ostatniego króla Szkocji", odpowiada: Waszyngton. Jego ?Stan gry" zaadaptowany z brytyjskiego mini serialu jest dziennikarskim thrillerem anty korporacyjnym. Jak wiemy, korporacja to nasz nowy rekin ze ?Szczęk", nowy Hannibal Lecter - boimy się jej wszyscy i ciągle szukamy herosów, którzy stawiliby jej czoła.
Tutaj kimś takim jest reporter o imieniu Cal. Gra go aktor o imieniu Russell. A że już raz był gladiatorem, ufamy mu bez granic. Jest to także (novum!) film anty internetowy. Cal nie ufa sieci, gardzi blogami i traktuje wszystko, co online, jak rynsztok i plotkarstwo. Nawet jego biurko w redakcji jest całe oblepione wycinkami z gazet; migający ekran schodzi na trzeci plan.
Cal fetyszyzuje wiekowość własnego komputera; Macdonald robi to samo ze stylem swego filmu. Pod napisami końcowymi dostajemy nostalgiczny montaż materiału z drukarni wysokonakładowych gazet. Papier, słowo drukowane... To nasze czasy, ale jak długo jeszcze?
?Stan gry" utwierdza nas w dobrze ugruntowanej wiedzy: że Russell Crowe jest świetnym aktorem, że kasa rządzi światem, że Ben Affleck dostaje paraliżu, ilekroć widzi działającą kamerę... Macdonald zrobił film wystarczająco solidny, by go polecić, i nie dość dobry, by go zapamiętać. Trochę jakby wydawał gazetę codzienną. Kto wie, może sam uznałby to za komplement?
Michał Oleszczyk, Przekrój
Źródło tekstu WP pl. czwartek, 28 maja 2009 12:13