26/04/2009
Wyłapane w SieciTo i OwoVox Populi Eskulap - Temida

Handel podstępem czyli szukajcie,a może znajdziecie

Jak wynika ze statystyk, większość Polaków nie utrzymuje się z pracy. Prawdziwych ludzi biznesu jest tylko około 1/3. Reszta to emeryci, renciści, ludzie na zasiłkach, studenci i bezrobotni oraz tak zwani kombinujący. Ci ostatni znaleźli nowe

 

HANDEL  PODSTĘPEM,

CZYLI SZUKAJCIE, A MOŻE ZNAJDZIECIE

 

Jak wynika ze statystyk, większość Polaków nie utrzymuje się z pracy. Prawdziwych ludzi biznesu jest tylko około 1/3. Reszta to emeryci, renciści, ludzie na zasiłkach, studenci i bezrobotni oraz tak zwani kombinujący. Ci ostatni znaleźli nowe źródło dochodu - stali się pracodawcami. Zaczynają od ogłoszenia swojej propozycji w prasie. Oferty pracy są dziś najczęściej czytanymi tekstami w gazetach codziennych, więc na brak zainteresowania nowi biznesmeni nie mogą narzekać. Propozycji pracy w dziennikach jest zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset. Przy tak bogatym rynku bezrobocie jest paradoksem. Okazuje się, że obecnie najlepszym sposobem na zarobienie pieniędzy jest wykorzystywanie nie tylko naiwności, ale przede wszystkim nadziei zdesperowanych osób poszukujących źródła utrzymania. 

Wśród ofert przeważają oczywiście propozycje dla przedstawicieli handlowych, zwanych inaczej konsultantami ds. sprzedaży, managerami sprzedaży, albo ładniej: sales managers. Z ogłoszeń tych dowiadujemy się, że sprzedawanie (czegokolwiek) jest sensem życia, podstawowym celem, do którego powinien dążyć inteligentny człowiek z dwoma dyplomami wyższych uczelni, biegłą znajomością przynajmniej języka angielskiego i niemieckiego w mowie i piśmie, prawem jazdy, książeczką Sanepidu, doświadczeniem zawodowym i praktyką zagraniczną. Przy czym jego wiek nie powinien przekraczać 30 lat. Chciałabym poznać kogoś takiego, by przekonać się, że jest to możliwe... Wydaje się, że człowiek z takimi referencjami jest już raczej prezesem jakiejś własnej firmy, a nie bezrobotnym na zasiłku.

Ale bez paniki. Jest jeszcze mnóstwo ciekawszych ogłoszeń. Najbardziej rzucają się w oczy te zaczynające się od aaaaaa, np. Aaaaaatrakcyjna praca w domu, Aaaaaaa chcesz zarabiać ponad 3 000 zł/m-c? Pewnie, że chcę. Tym bardziej, że zajęcie nie wymaga specjalnej bystrości, wykształcenia czy prawa jazdy. Składanie długopisów, adresowanie kopert, montaż zabawek, ozdób świątecznych, piór wiecznych, biżuterii i czego tylko dusza zapragnie w domowym zaciszu, przed telewizorkiem, jest doskonałą propozycją na deszczowe dni. Kiedyś wydawało mi się, że takie proste prace montażowe w dzisiejszych czasach wykonują maszyny. Roboty składają samochody, więc dlaczego nie dają sobie rady z długopisami? Tym bardziej, że maszynom nie trzeba płacić 3 grosze za sztukę. Ale widocznie  średniowieczny model pracy nakładczej jest jednak wydajniejszy. Cóż, każdy sposób jest dobry, gdy trzeba zarobić. W kontekście komputeryzacji życia, szczególnie zaintrygowało mnie ręczne przepisywanie tekstów. Za cenę znaczka zwrotnego dowiedziałam się, że za jedną przepisaną stronę mogę zarobić nawet do 2 złotych, jeśli zrobię to komputerowo. Dziwne, bo ksero kosztuje od 10 do 30 groszy za stronę... Za zaspokojenie ciekawości trzeba było zapłacić dodatkowo 40 złotych. Dla dobra ludzkości zainwestowałam, bo i tak miało mi się zwrócić po jednym dniu pracy. Tym razem koperta była większa, bardziej efektowna. Kilkanaście stron biuletynu informacyjnego wzbudziło mój szczery podziw dla pomysłowości autora. Aby móc przepisywać pół strony tekstu w języku wietnamskim, musiałam nabyć osobistą firmową pieczątkę za jedyne 50 złotych i zapłacić za specjalne dodatkowe szkolenie kosztujące tylko około 90 złotych (do tego doliczona miała być tajemnicza opłata manipulacyjna). Potem dopiero mogłam podpisać z firmą umowę, gdyż pracodawca jest uczciwym człowiekiem i działa w pełni legalnie. Aby sprawdzić, czy podołam wyzwaniu, miałam przepisać próbkę wietnamskiego tekstu, w którym chodziło podobno o podziękowanie za skorzystanie z usług firmy. Tyle treść. Forma przypominała ciąg dziwacznych liter alfabetu łacińskiego (!) z dodatkowymi krzyżykami, kółeczkami, zawijasami. Rzecz dobra dla kaligrafów. Nad jedną kopią trzeba byłoby spędzić godzinę, żeby przypominała oryginał. Trudno więc byłoby zarobić w ciągu dnia więcej niż 10 złotych. Nie znam wietnamskiego (kto zna?), a takiego alfabetu nigdy nie widziałam. Cóż, człowiek uczy się przez całe życie, a ta wiedza kosztowała mnie jedyne 40 złotych, bo na specjalne szkolenie już się nie zdecydowałam.489433_hands_dialog.jpg

Zaczęłam więc pomijać oferty prac domowych i zwracać raczej uwagę na coś w rodzaju: ?Nowootwarty oddział firmy szuka pracowników do wszystkich działów." Zadzwoniłam. Przez telefon pani wytłumaczyła, że szukają pracowników biurowych, najlepiej do działu reklamy i umówiła mnie na spotkanie z jakimś nazwiskiem.

Na miejscu okazało się, że czeka tak jeszcze około 40 osób - konkurencja duża, ale ostatecznie szukają ludzi ?do wszystkich działów". Prawie punktualnie poproszono nas do sali konferencyjnej i posadzono na krzesłach. Prezentacja firmy trwała prawie dwie godziny, podczas których dowiedziałam się, jak wielkie pieniądze mogłabym zarabiać, gdybym tylko się zdecydowała działać w grupie zamówień i obsługi klienta, grupie organizująco - ekonomicznej lub w grupie międzynarodowej w branży wizażu, dermatologicznej, spożywczo - odżywczej lub telekomunikacyjnej. Już na początku mojej drogi do sukcesu zarabiałabym 1500 zł tygodniowo, a jako supervisor nawet 3 500 zł na tydzień. W grupie międzynarodowej zarobki przekraczają 2 000 dolarów. Do tego dochodzą premie królewskie i produkcyjne. Zastanawiałam się, co ja zrobię z taką ilością pieniędzy. Kolejni pracownicy z minami zwycięzców w Lotto opowiadali o swoich życiowych nieszczęściach i śmiertelnych chorobach łącznie z rakiem i paraliżem, które udało im się przezwyciężyć z pomocą któregoś z magicznych produktów Herbalife. Teraz my również możemy zmienić swoje życie i otrzymać za darmo zestaw kremów i odżywek wart 400 złotych. Wystarczy zapisać się na szkolenie, które kosztuje tylko 15 złotych, a jest to jedynie opłata manipulacyjna, która zwróci się w ciągu kwadransa pracy.

Przez cały czas miałam wrażenie, że jestem na spotkaniu jakiejś sekty. Czekałam tylko na tryumfalne wejście prezesa - guru w blasku reflektorów i tandetnej muzyki z taśmy (bo takowa także towarzyszyła kolejnym zwierzeniom szczęśliwych pracowników bliskich ekstazie). Po prezentacji mieliśmy się udać na indywidualne rozmowy z konsultantami. Dla każdego kandydata jeden. Mój konsultant wyglądał jakby się czegoś nałykał. Nigdy nie widziałam takiego uśmiechu. Wolałam trzymać się od niego z daleka. Uciekłam.

Po jakimś czasie wykonałam kolejny telefon. Tym razem firma zajmować się miała ?dystrybucją usług finansowych". Na spotkaniu pytano mnie o życiowe cele, plany finansowe i koszty studiów moich wnuków. Zmyślałam ku uciesze prezesa, dla którego zarobienie kilku tysięcy złotych w ciągu miesiąca nie stanowiło żadnego problemu. Wystarczają dobre chęci. Miałam zacząć jako konsultant - praktykant. Praca prosta - wypełnianie z potencjalnym klientem krótkiej ankiety. Następnie przyprowadzam do niego mojego opiekuna, który podpisuje umowę, a ja przyglądam się i uśmiecham. Po jakimś czasie sama mogę podpisywać umowy już jako manager! Ile zarabiam? Za polisę wartą 1 000 złotych otrzymuję 200 zł. Po kilku zdobytych klientach i konsultantach mam już 20% od jednej umowy. Ale to mi nie wystarcza, pnę się wyżej na drabinie kariery, zarabiam coraz więcej, zyskując coraz wyższe procenty od wpłacanych przez klientów składek na owe studia dla wnuków. Wreszcie pod koniec roku na moje konto wpływa 20 tys. zł., a ja wciąż awansuję. Jestem szczęśliwa. Na początek wystarczy tylko wpłacić 150 zł za pierwsze szkolenie. Zastanowiło mnie tylko jedno: gdzie w takim razie są pieniądze klienta, które on wiernie wpłaca... na konta kolejnych managerów.49646_hard_at_work_2.jpg

Kolejne ogłoszenie niosło ze sobą obietnicę pracy wakacyjnej, gdyż miałam już coraz mniejszą ochotę na robienie spektakularnej kariery finansowej. Robienie ankiet na terenie rodzinnego Sosnowca dla OBOP-u nie wydało mi się specjalnie trudną pracą. Postanowiłam przynajmniej sobie dorobić. Już następnego dnia po pierwszym spotkaniu odbyło się bezpłatne (!) szkolenie. Początek: 9.00 rano. Znowu zostałam przydzielona do osobistego szkoleniowca, który miał mnie wprowadzić w tajniki trudnej sztuki przeprowadzania ankiet. Szkolenie miało odbywać się w terenie, więc z siedziby firmy w Milowicach udaliśmy się kilkunastoosobową grupą tramwajem do Dąbrowy Górniczej. Przed godziną 11 byliśmy już w Gołonogu (kto zna trasę tramwajową z Milowic do Dąbrowy Górniczej, ten wie, co to znaczy...), gdzie ekipa szkoleniowców wprost z przystanku udała się do... baru, gdzie wyjęli bułeczki, zamówili napoje, zapalili papierosy i rozsiedli się wygodnie. Gdy już się posilili rozpoczęło się szkolenie. Mieliśmy towarzyszyć przydzielonym ankieterom i przyglądać się w milczeniu ich pracy. Ankieta była krótka. Dotyczyła zdrowia, korzystania z opieki medycznej, sanatoriów. Była przeznaczona przede wszystkim dla emerytów i rencistów. Dopiero na końcu padało decydujące pytanie: ?Czy widziała pani reklamę Cosmodysku w telewizji?" I wszystko stało się jasne. To nie OBOP, a Śląskie Centrum Badania Opinii Publicznej. Mała różnica w nazwie, wywołująca zaufanie do ankietera, który ?niczego nie sprzedaje, a jedynie zapisuje chętnych na listę osób objętych 50% zniżką ufundowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia przy zakupie sprzętu rehabilitacyjnego." Jak się okazało Centrum rozprowadza Cosmodysk po całym regionie, nie zwraca kosztów podróży, dlatego ankieterzy jeżdżą na gapę, a praca trwa od 8 do 18. Nie słyszałam też nic na temat umowy. Podziwiam szczerze autorów tego pomysłu.

Kolejna propozycja przyszła ze sklepu odzieżowego, gdzie po rozmowie telefonicznej i przesłaniu CV zaproszono mnie na rozmowę. Było to coś nowego: razem z inną kandydatką zamknięto nas w małym pomieszczeniu na zapleczu, gdzie przed kamerą internetową miałyśmy (komu?!) opowiadać o naszych zaletach i powodach, dla których to właśnie na jedną z nas powinien spłynąć zaszczyt bycia zatrudnioną. Prezentacje miały trwać maksymalnie 10 minut. Cóż, widać, że szef, który nawet nie zaszczycił nas swoją obecnością także na czasie chciał zaoszczędzić.

Z wielu innych tego typu opowieści można by napisać sagę o szukaniu pracy, może nawet nakręcić przygodowy film drogi, jeśli nie serial. Pomysły na scenariusze podsuwają zadziwiający pracodawcy, którym dziękuję w imieniu wszystkich bezrobotnych i szukających pracy za dostarczanie silnych, niezapomnianych wrażeń. 

 

 

 

Zobacz również

Amor i Wenus

Dorosłe dzieci rozwodników

W Polsce co roku rozwodzi się około 70 tys. małżeństw. I nie zdają sobie sprawy z teg...

Amor i Wenus

Facet to świnia

Amor i Wenus

Material GIRL

Amor i Wenus

Samotna mama, a nowy tata twojego dziecka

Zobacz również

Amor i Wenus

Dorosłe dzieci rozwodników

W Polsce co roku rozwodzi się około 70 tys. małżeństw. I nie zdają sobie sprawy z teg...

Amor i Wenus

Facet to świnia

Amor i Wenus

Material GIRL

Amor i Wenus

Samotna mama, a nowy tata twojego dziecka