Być rodzicem
Zaraz po narodzinach dziecko jest całkowicie bezbronne. Potrzebuje opieki i poczucia bezpieczeństwa. To niezwykle trudne zadanie dla najbliższych mu osób, czyli rodziców.
"BYĆ RODZICEM"
Zaraz po narodzinach dziecko jest całkowicie bezbronne. Potrzebuje opieki i poczucia bezpieczeństwa. To niezwykle trudne zadanie dla najbliższych mu osób, czyli rodziców.
Matka i ojciec są dla dziecka pierwszymi opiekunami i przewodnikami, zadaniem których jest nauczenie potomka życia i wszelkich reguł nim rządzących.
Dziecko będzie świadomie i nieświadomie kopiować zachowania rodziców, ich reakcje, słowa, które wypowiadają, emocje towarzyszące tym słowom. To wielka odpowiedzialność, gdyż za każde późniejsze zachowanie dziecka będą odpowiedzialni jego rodzice i pretensje mogą mieć tylko do siebie. Dziecko dziedziczy dokładnie po połowie genów obojga rodziców.
Współczesny świat nie ułatwia rodzicom ich roli. Wszechobecność mediów, rozbicie rodziny z wielopokoleniowej, jaką była jeszcze kilkadziesiąt lat temu, na jednopokoleniową, jaką zwykle jest obecnie, sprawia, że młodzi ludzie nie mają się do kogo zwrócić z problemami wychowawczymi. Dwudziestokilkulatkowie mający dziecko, pracujący, a nierzadko także studiujący, muszą poradzić sobie z wieloma problemami.
Świat ich dziadków posiadał trwałe wzorce, status społeczny i jasno określone możliwości. Tymczasem współczesna rodzina staje często przed wielką niewiadomą. Młodzi ludzie sami muszą tworzyć wzorce dla swojego dziecka. Z drugiej strony dzisiejsze czasy oferują większe możliwości. Dzieci rzadko idą w ślady swoich rodziców, wykonując na przykład te same zawody. Częściej idą dalej, zdobywając lepsze wykształcenie i lepiej płatną pracę. Nie kopiują już ślepo życiorysów swoich rodziców, jak bywało dawniej.
Wiadomo było, że wykształceni i bogaci rodzice są w stanie zapewnić lepszy start swym dzieciom - doceniają znaczenie wiedzy i poza systemem szkolnym zapewniają dzieciom korepetycje, dodatkowe zajęcia rozwijające fizycznie i intelektualnie, aby mogły podróżować, zwiedzać świat, aby miały lepszy dostęp do książek, niedostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba.
Ale to nie wszystko. Znacznie ważniejsze jest przygotowanie moralne, wyniesione właśnie z domu. W efekcie lepsze warunki materialne wcale nie oznaczają lepszego, szczęśliwszego życia, rodzice, którzy sami nie byli szczęśliwi, nie wiedzą, jak nauczyć szczęścia swoje dzieci - ich też nikt tego nie uczył. To, czy dzieci czują się kochane w domu, czy rodzice są dla nich mądrymi przewodnikami i wsparciem, zależy od dorosłych. To od nich zależy, jak ich dzieci będą potrafiły wykorzystać możliwości stające przed nimi otworem.
Dużą rolę w procesie wychowawczym odgrywa także szkoła, a zwłaszcza nauczyciele, którzy z pasją podchodzą do swojego zawodu, którzy umieją rozbudzać aspiracje i chęci do poszerzania wiedzy.
Zmiany są coraz szybsze - dzieci, które teraz idą do szkoły, żyją już w innym świecie niż te, które
rozpoczynały naukę kilka lat temu.
Świat kształtuje to, z czym spotykamy się na co dzień. Dla dzisiejszych dzieci i młodzieży świat to wszechobecne komputery, telewizja, telefony komórkowe.
Nie zmienia to faktu, iż nadal potrzebują mądrych przewodników, by dobrze sobie radzić w skomplikowanej rzeczywistości. Kogoś, kto pokaże, co jest naprawdę ważne, pomoże odróżnić rzeczywistość od fikcji, nauczy dokonywać dobrych wyborów, opanowywania emocji, wszystkiego, co jest potrzebne do budowania satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi.
Najgorszą metodą wychowawczą jest pozostawienie dziecka samego, bez opieki, przed telewizorem, gdzie uczy się wygodnictwa, lenistwa i braku inicjatywy. Dziecko często jest zostawiane samo przed telewizorem czy komputerem, a rodzice nie interesują się tym, co ogląda, nie rozmawiają z nim o tym, nie wiedzą, jak odbiera świat pokazywany na ekranie.
Dziecko w wieku szkolnym spędza od godziny do kilku godzin dziennie przed telewizorem albo monitorem komputera. Rozmowy z rodzicami to kilka minut tygodniowo, nie licząc spraw codziennych i organizacyjno-porządkowych.
Telewizja nie jest zła sama w sobie. Oferuje przecież wiele wartościowych programów. Cały problem polega na umiejętności dokonywania wyboru. Mądrego wyboru. Idealna sytuacja to taka, kiedy dzieci oglądają telewizję wspólnie z rodzicami, którzy wyjaśniają im to, co dzieje się na ekranie. Nie można przecież przyjąć, że kilkuletnie dziecko będzie krytycznie oceniało oglądane obrazy, że odróżni prawdę od fikcji.
Nikt nas nie zwalnia z obowiązku bycia rodzicem, łatwiej mieć pretensje do stacji telewizyjnych, że w wielu programach można znaleźć przemoc, albo ogłupiające seriale, lub do szkoły, że programy nauczania są nieodpowiednie. Zamiast zapytać siebie, czego chcę nauczyć moje dziecko i co mogę zrobić, by wyrosło na mądrego, wrażliwego i samodzielnego człowieka. Znacznie skuteczniejsze od oglądania telewizji jest wspólne czytanie książek. Warto wypróbować tę metodę. Choćby tylko dwadzieścia minut dziennie. Ale za to codziennie.